niedziela, 6 kwietnia 2014

Trzy wyspowe doliny

31.03-06.04.2014

Kolejny tydzień treningowy za mną, Maraton Szczawnicki zbliża się wielkimi krokami więc i trzeba coś więcej gazu wycisnąć z siebie :D


Poniedziałek- 2km ergometru i 60 min Crossfitu, na koniec sauna
Wtorek- terenowe WB2, 14.2 km po 4'30 (360m up)
Środa- spokojne rozbieganie 12.2 km (320m up)
Czwartek- 41km na szosie (600m up, 25.5 km'h) + 60 min siłowni wieczorem
Piątek- siadł drugi akcent szybkościowy, tym razem 2x7.5 km <4'30 (390m up) + 60min siłowni
Sobota- 15.2 km szybszego rozbiegania (400m up)
Niedziela- 27 km w górach (1550 m up)

W sumie 15h treningu


 Trzy Wyspowe Doliny  


Początkowe prognozy, które oglądaliśmy w czwartek i piątek nastawiły nas na piękną niedzielę, która miała upłynąć albo na Babiej Górze, albo gdzieś w Tatrach. Jednak im bliżej było do niedzielnego wybiegania w górach, tym prognozy stawały się gorsze. Wraz z Kubą podjęliśmy decyzję, że jedziemy do serca Beskidu Wyspowego czyli do Mszany Dolnej.

Start o 8 rano z Krakowa, chwilę po 9 byliśmy pod Biedronką w Mszanie. Krótkie zakupy i jedziemy na początek szlaku. Pogoda nie napawa optymizmem jest szaro i buro, w zasadzie liczyliśmy się z tym, że zmokniemy. Nic to..

Ruszamy czerwonym szlakiem z pierwszej doliny na szczyt Lubogoszcza. Szlak jest błotnisty, kręty i stromy, mozolnie wspinamy się na nasz pierwszy cel. Na szczycie meldujemy się po około 40 minutach, spotykamy dwójkę turystów, którzy z Mszany wyszli sami nie wiedzą jak (podobno jakimś potokiem), chwilę sprawdzamy mapy i ruszamy ostrym zbiegiem do doliny numer dwa. W rodzinnej miejscowości Justyny Kowalczyk jesteśmy po 20 minutach, szybko przecinamy drogę i biegniemy asfaltem w stronę kolejki linowej na Śnieżnicę.


Na szczyt wdrapujemy się po trasie narciarskiej z racji tego, że szlak jest w tym miejscu słabo oznaczony, a i tak w połowie łączy się ze stokiem. Podejście jest długie, miejscami idziemy po łatach śniegu zmieszanego z błotem, po drodze Kuba odbywa rozmowę przez telefon. Zdobywając szczyt Śnieżnicy odhaczamy drugą dolinę. Szybko zbiegamy zielonym szlakiem w kierunku przełęczy Gruszowiec, która jednocześnie jest 3 doliną. Z tego miejsca zaczyna się główny punkt programu- podejście na Ćwilin.
Jest to jedno z najbardziej stromych podejść w Beskidach, projektanci trasy chyba wytyczyli ją  w linii prostej- od podnóża aż po szczyt. Na czubku meldujemy się po około 30 minutach dość zmęczeni, robimy przerwę na rogala i zdjęcia.


Z Ćwilina trochę na dziko dobiegamy do żółtego szlaku, którym przez następne 10 km będziemy zbiegać w stronę Mszany. Biegnie się już nam trochę ciężej bo i podłoże nie jest zbyt dobre, błoto i kamienie przeważają ;)

Przed samą Mszaną wspinamy się jeszcze na Grunwald aby z niego zbiec trawiastym stokiem do miasta.




Powrót już w nieśmiało przebijającym się przez chmury słońcu..


Podsumowując

27km
1550m up
3h22min

Po dwóch treningach (30tka w Śląskim i tym dzisiejszym) czuję, że forma jest, żeby jeszcze tylko trafić z nią w odpowiednie terminy :D

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz